Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gramynawynos.pl 8 października 2011, 19:30

autor: Łukasz Marek

Na co zwracać uwagę kupując notebooka do gier?

Kupowanie sprzętu do gier, a w szczególności notebooków, wiąże się z wieloma problemami. Przede wszystkim powinniśmy wiedzieć do jakich konkretnie tytułów potrzebujemy sprzętu, czy są to pozycje starsze, obdarzone przez nas sentymentem, czy tez same nowości. W pierwszym przypadku zadanie jest ułatwione - w końcu już wiemy mniej więcej jakie są wymagania. Typ gracza, którego interesują nowości ma znacznie trudniej – w jego przypadku należy dobrać sprzęt odpowiednio skonfigurowany.

Kupowanie sprzętu do gier, a w szczególności notebooków, wiąże się z wieloma problemami. Przede wszystkim powinniśmy wiedzieć do jakich konkretnie tytułów potrzebujemy sprzętu, czy są to pozycje starsze, obdarzone przez nas sentymentem, czy tez same nowości. W pierwszym przypadku zadanie jest ułatwione - w końcu już wiemy mniej więcej jakie są wymagania. Typ gracza, którego interesują nowości ma znacznie trudniej – w jego przypadku należy dobrać sprzęt odpowiednio skonfigurowany.

Zacznijmy zatem nasz poradnik od kosztów. Musimy wiedziec jedno: za 2 tysiące zl notebooka do gier kupić trudno. Wydatek w wysokości 3 tysięcy zl  również nie jest w pełni satysfakcjonujący, gdyż pozwala sięgnąć wyłącznie na średnią półkę. Konieczny jest zatem kolejny tysiąc. Gotowość na mocne uszczuplenie portfela to pierwsze co musi zrobić zapalony gracz, jeśli chce odpalać topowe tytuły na przenośnym sprzęcie.

Z początku dobrze jest wiedzieć czy notebook będzie często przenoszony, czy też ma to być po prostu tzw. „desktop replacement”, zastępujący domowy komputer. Na podstawie tej wiedzy wybieramy ogólną wielkość matrycy. Podróżująco-grający typ użytkownika musi zatrzymać się przy matrycy o wielkości 15,6”, natomiast ci mający notebooka jako zastępstwo desktopa powinni wybrać matrycę 17,3” lub nawet 18,4”. Dlaczego? Po pierwsze, tak duże matryce mają wyższą rozdzielczość co przekłada się naturalnie na szczegółowość obrazu, no i zawsze lepiej jest oglądać coś na większym ekranie niż na mniejszym. Laptopa z matrycą 17,3-cala i większej na pewno nie będziemy targać w plecaku, bo po prostu nie będzie nam się tego chciało robić, więc tego typu rozmiar jest przeznaczony dla graczy, którzy trzymają go w jednym miejscu. Urządzenie z matrycą 15,6” można już z powodzeniem przenosić, a wiem to z autopsji.

Przechodząc do wnętrzności, zatrzymajmy się przy procesorze. Żadną tajemnicą nie jest, że najlepiej mieć wysoko taktowaną jednostkę 4-rdzeniową. Nawet w grach, które teoretycznie wykorzystują tylko dwa, ujrzymy przyrost wydajności. Jeśli żal nam pieniążków na tak drogi wybór to zdecydujmy się na coś 2-rdzeniowego, ale za to z możliwie jak najwyższym taktowaniem, tj. 2800-3000 MHz i więcej.

W przypadku pamięci RAM również nie mamy dużego pola do manewru. W zdecydowanej większości wydajnych komputerów przenośnych jest to pamięć DDR3 o taktowaniu 1333 MHz. Wszystko rozbija się więc o jej ilość. Rozsądnym optimum będzie 4 GB. Mając 6-8 GB możemy już praktycznie nie przejmować się niczym - taka ilość do gier jest wystarczająca nawet w perspektywie niedalekiej przyszłości. 12-16 GB do komputera służącego wyłącznie do zabawy to przerost formy nad treścią, bez realnego zastosowania.

Czas na rozpatrzenie wyboru karty graficznej. Nie wiedzieć czemu przeciętny użytkownik uważa, że im więcej pamięci tym karta jest wydajniejsza. Prowadzi to do absurdalnych wniosków jakoby karta graficzna mająca 2 GB pamięci była szybsza od tej, która ma 1 GB, podczas gdy ponad wszystko liczy się architektura, ilość jednostek wykonawczych, czy taktowanie. Do czego tak naprawdę potrzebna jest duża ilość pamięci? Do wysokich rozdzielczości. Na notebooku najwyższą rozdzielczością jaką ujrzymy jest 1920x1080, a do takiego rzędu pikseli w zupełności wystarczy 1,5 GB pamięci na karcie. Apeluję więc, aby nie dać się „magii cyferek” i samemu sprawdzić co tak naprawdę kupujemy. Testy porównawcze w Internecie istnieją i przy odrobinie wysiłku można uzyskać całkiem sporą wiedzę o wydajności konkretnych modeli. A gdy w grę wchodzi kilka tysięcy złotych do wydania to tym bardziej jest to słuszny krok. Generalnie szukajmy więc najwyższych kart z danych serii i potem porównujmy je między sobą. Im więcej jednostek wykonawczych tym lepiej. Im wyższe ich taktowanie tym lepiej. Natomiast to czy karta będzie miała 1 GB czy 2 GB pamięci to w większości przypadków sprawa drugorzędna i nie należy się nią przejmować zanim nie będziemy znali konkretnej specyfikacji.

Kolejną rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę to ergonomia. Prawidłowy design komputera jest bardzo ważny, ponieważ potencjalnie spędzimy przy nim 2-3 lub więcej godzin dziennie, a nie chcemy odchodzić od ulubionych tytułów z bolącymi nadgarstkami. Pierwszy i fundamentalny dla mnie aspekt klawiatury, który chciałbym omówić, to fakt, czy jej temperatura nie wzrasta podczas gry. Nawet nie wiecie (a może jednak niektórzy mają pojęcie) jak ta może zrobić się gorąca podczas dłuższej zabawy. Bynajmniej nie dlatego, że tłuczemy w nią jak oszalali, tylko z powodu złego odprowadzania ciepła. Zwiększona temperatura klawiszy i samej góry laptopa nie tylko skutecznie przeszkadza w rozgrywce, ale też sprawia, że nasze ręce bardziej się pocą. Zwróćmy więc uwagę na klawiaturę i wentylację jednocześnie.

Umiejscowienie klawiszy, ich wielkość oraz rozstawienie też są bardzo ważne. Klawiatura notebookowa zawsze czymś różni się od desktopowej i wybierając notebooka nasza w tym głowa, aby różnice między nimi były jak najmniejsze. Przede wszystkim chodzi o pełnowymiarowe klawisze, ze standardowymi odstępami. Po co? Po to, abyśmy podczas gry bez patrzenia na klawiaturę trafili w pożądany przycisk i wykonali odpowiednią do sytuacji reakcję. To samo tyczy się również wszelkich wariacji z przestawieniem klawiszy. Często w grach korzystam z lewej, dolnej części klawiatury, gdzie znajdują się przyciski „CTRL”, „Windows”, „ALT” - standardowa desktopowa kombinacja. Jednak na rynku notebooków bez problemu znajdziemy klawiatury, które kosztem wielkości wspomnianych przycisków, zaserwują dodatkowy przycisk odpowiadający za wstawienie „/” (slash). W praktyce może przysporzyć to sporo problemów.

Touchpad? Nie. Żaden szanujący się gracz nie będzie pomykał palcem po płytce dotykowej, podczas gdy na ekranie z grą ważą się losy głównego jej bohatera. W zamian potrzebna nam będzie odpowiednia mysz i nierozłącznie z nią związana podkładka.

Wybór gryzonia często sprowadza się do osobistych preferencji. Duży czy może mały? 3 klawisze mi wystarczą, a może chcę mieć ich aż 10? Jak chwytam myszkę - palm grip, fingertip czy może claw grip? Sensor laserowy czy optyczny? Wszystkie te rzeczy musimy połączyć ze sobą i zdecydować się na jeden konkretny model. Moim zdaniem błędnie przechodzi się teraz na technologię laserową, która zapewnia co prawda większą ilość DPI (rozdzielczość optyczna myszy – im większa tym „więcej próbek” pobiera mysz w trakcie przesunięcia o 1 cal), ale często na rynek wypuszczane są niedopracowane buble.

Ponadto „laser” jest kapryśny i współpracuje z mniejszą ilością powierzchni. Dlatego też generalnie wśród graczy przyjmuje się zasadę - mysz laserowa + twarda podkładka (plastik, szkło) lub mysz optyczna + miękka podkładka (wszelkiego rodzaju materiały/tkaniny). Odstępstw od tych zasad jest wiele - właściwie tak wiele jak graczy. Pewne rzeczy trzeba jednak przetestować na własnej skórze. Osobiście używam optyczną mysz na twardej szklanej podkładce i nie narzekam, a wręcz przeciwnie, ale każdy musi umieć znaleźć kompromis odpowiedni dla siebie. Osobiście polecam  „szmaciankę” ze względu na to, że łatwo ją zwinąć i przetransportować - w przeciwieństwie do sztywnych konstrukcji plastikowych czy szklanych.

Warto pomyśleć również o dobrej jakości dźwięku. Ten nie tylko może przeszkadzać innym, którzy będą obok nas siedzieć, ale również proces jego pozycjonowania z wbudowanych w notebooku głośników może okazać się ciężki. Zdecydowanie lepiej zaopatrzyć się w słuchawki, przy czym - wbrew obiegowej opinii wśród naiwnych graczy - nie nabierajmy się na słuchawki „do grania”. Po pierwsze dlatego, że na promocję tych produktów wydawane jest więcej pieniędzy niż to wszystko warte, a po drugie - dobre słuchawki stereo renomowanego producenta są znacznie lepszym wyborem niż „gamingowe słuchawki 5.1”. A na co należy zwracać uwagę przy wyborze słuchawek:

- czy mają być z mikrofonem czy bez;

- czy mają to być słuchawki zamknięte, otwarte czy może półotwarte;

- czy sama konstrukcja jest odpowiednio dobrana do karty dźwiękowej (bardzo ważne!).

W internecie znajduje się co najmniej kilkanaście dobrych artykułów osób zajmujących się dźwiękiem, którzy dla własnych celów chcieli opisać i porównać słuchawki 5.1 do grania ze słuchawkami stereo renomowanego producenta. Podam jeden z przykładów i główny czynnik  „dlaczego słuchawki 5.1 są gorsze?” posługując się najpopularniejszą grą sieciową ostatnich lat, gdzie dźwięk to 1/3 sukcesu – Counter Strike Source. Na pewno znajdą się „specjaliści”, którzy do tej gry kupią sobie słuchawki 5.1 i stwierdzą, że grając lepiej/więcej słyszą. Nie jest to jednak prawda. Counter Strike tak jak i 99% dzisiejszych gier mają dźwięki, które nagrane były i odtwarzane są tylko w systemie STEREO. Jak więc mamy usłyszeć różnicę? Czyżby same słuchawki inteligentnie rozdzielały dźwięk? Wielu producentów się tym chwali podczas gdy jest to kolejny bubel, który również został obalony. Albo słuchawki 5.1 dźwięku nie rozdzielają, albo dźwięk jest plastikowy, bez przestrzeni.

Jak już to przestudiujemy to powinniśmy zwrócić uwagę na inne aspekty - czy słuchawki mają być z mikrofonem czy bez. Wielu graczy uważa mikrofon za przymus, podczas gdy właśnie większość tych słuchawek stereo, które będą znacznie lepsze od słabych produktów stworzonych do grania, mikrofonu nie ma. I to nagle dyskwalifikuje je w rozważaniach nad potencjalnym zakupem. Podczas gdy istnieją mikrofony przypinane, np. na klips. Po odpowiedniej konfiguracji możemy nawet wykorzystać mikrofon wbudowany w notebooka (każdy notebook taki ma).

Kwestię czy mają to być słuchawki zamknięte, otwarte czy półotwarte musimy rozstrzygnąć na podstawie własnych oczekiwań. Idealna izolacja otoczenia, ale słabsze niektóre dźwięki i nieco zaburzona przestrzeń? A może słaba izolacja dźwięków otoczenia, ale za to idealny dźwięk i przestrzeń, która przyda się w pokonywaniu rywali? To cechy różniące poszczególne konstrukcje i opisanie ich wszystkich tutaj zanudziłoby Was na śmierć. Dla wytrwałych polecam samemu przestudiowanie tego tematu i ostateczną decyzję.

Nie jest żadną tajemnicą, że zintegrowane karty dźwiękowe w notebookach to zazwyczaj mało efektywne układy, które w żaden sposób nie mogą się równać zewnętrznym odpowiednikom. Możemy temu zaradzić kupując hi-endowe konstrukcje zewnętrzne podłączane przez USB, ale noszenie kolejnego sprzętu i zajmowanie dodatkowego portu USB, biorąc pod uwagę i tak dość ograniczoną ich liczbę, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Lepiej jest pozostać przy zintegrowanej karcie i odpowiednio dobrać słuchawki. Co znaczy odpowiednio dobrać? Podpowiem - słuchawki za 1000 zł będą grały podobnie do tych za 200 zł (lub nawet tak samo) jeśli podłączymy je do zintegrowanej karty dźwiękowej notebooka. Układy te po prostu nie mają odpowiedniego wzmocnienia, a także samej w sobie jakości, aby bardzo drogie modele słuchawek mogły rozwinąć skrzydła i pokazać swoją przewagę nad „taniochą za 100 zł”. Dlatego też przy zakupie nie tylko uważajmy na to co kupujemy, ale też „za ile” kupujemy, bo różnicę, której wcale może nie być, zauważyć będzie ciężko.

Co jeszcze należy dorzucić do posiadanego zestawu? Może wydać się to absurdalne, ale w miarę możliwości zapasową baterię. Dzisiejsze notebooki mogą być bardzo wydajne, bo technologia w dziedzinie komputerów idzie ciągle do przodu. Metody przechowywania energii pozostają jednak w tyle. W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że bez zewnętrznego zasilania, grając na sprzęcie naprawdę wydajnym, nie przejedziemy pociągiem nawet z Krakowa do Warszawy. Wówczas właśnie przyda się dodatkowa bateria.

Podsumowanie

Z grubsza wiemy więc już co kupić i na co zwracać uwagę. Pamiętajmy jednak o jednym: wydać 10000 zł na sprzęt bardzo wydajny jest rozsądnym wyjściem wyłącznie wtedy, jeśli dysponujemy sporą ilością wolnej gotówki. Pamiętajcie, oceniajcie stosunek ceny do wydajności i starajcie się nie przepłacać.